mardi 29 décembre 2015

Journal de bord

Mardi 29 décembre

Etrange sensation, après deux semaines, que de se lever en se disant que demain matin nous verrons la terre ! Et là, presque la sensation que ce n'était pas assez long, que nous n'avons pas eu assez de temps pour profiter... C'est la fin d'un épisode, le début du suivant.
J'aimerai aujourd'hui un dernier poisson, un nouveau, que nous n'avons pas encore goûté si possible, ou un thon. Finalement au départ on en avait assez des thons et maintenant on en réclamerait !
Nous avons encore les soutes pleines de gasoil, d'eau, de nourriture. C'était pour moi la partie stressante, cette question de l'avitaillement pour deux semaines plus une de sécurité, qui se sont transformées en 5-6 semaines puisque nous avions fait 'avitaillement principal aux Canaries. Au final, les placards sont pleins pour encore quelques temps !
Je me rends compte également de tout ce que nous avons emporté de la maison ou dans notre approvisionnement initial qui va nous encombrer encore jusqu'à la fin du voyage.
Mathilde

Devant nous les derniers 100 milles nautiques. Dans un moment sur le compteur il ne restera que deux chiffres ce qui après quelques semaines avec quatre chiffres, fait une grande différence.
Le vent nous pousse et avec le génois seul nous avançons vers Bridgetown.
Pendant les dernières 24h, je pense souvent à ma dernière navigation longue distance, l'année dernière quand à 60 milles du but – Brisbane en Australie- nous avons du être évacué vers un autre navire alors que la veille au soir, nous nous félicitions d'être presque arrivés.
Certainement que cette navigation est en quelques sortes mon auto thérapie, et cela fonctionne car je n'ai aucune crainte ni phobie. Ok, je regarde les cales deux fois par jour et je vérifie si mes pompes fonctionnent, c'est certainement un petit tique nerveux dont je ne me déferrai pas.
2060 milles nautiques en pas tout à fait 15 jours, c'est un résultat correct. Nous avons navigué en toute sécurité, sans mettre trop de voile. Nous n'avons eu aucune dépression et les averses ont été peu intenses. Le bateau a bien fonctionné et nous avons attrapé quelques poissons. Tout le monde est en bonne santé et la seule chose que nous avons utilisé dans la pharmacie c'est du désinfectant pour les fesses de Manoé. Je pourrais donc qualifier cette traversée de peu excitante. Pour sûr, il ne s'est rien passé qui pourra être raconté pendant nos soirées, comme par exemple notre journée à Essaouira.
Je souhaite sincèrement à toutes les familles (et surtout les familles de marins) qui naviguent sur les océans, justement de telles traversées ennuyantes.
Et maintenant, dernière vérification des cales et nous nous préparons pour la dernière nuit. Demain nous pourrons dormir tous en même temps, c'est certainement ce qui me réjouis le plus.
Bonne nuit.
Marcin

Wtorek 29 grudnia

To dziwne, obudzić się więdząc że jutro rano, po dwóch tygodniach żeglugi zobaczymy ziemię. Mam prawie wrażenie że nie było wystarczająco długo, że nie mieliśmy wystarczająco czasu się tym nacieszyć. To koniec rozdziału i początek następnego.
Chciałabym dzisiaj ostatnią rybę, jakąś jakiej jeszcze nie kosztowaliśmy lub w ostateczności tuńczyk. Na początku mieliśmy ich dość, a teraz za nimi zatęskniliśmy.
Mamy pełne baki diesla, pełne zbiorniki wody a w szafach pełno jedzenia. Z mojej strony to była część stresująca. Przygotowanie jedzenia na dwa tygodnie i na trzeci zapasowy okazało się wystarczające na 5-6 tygodni jako że większość zakupów zrobiliśmy jeszcze na wyspach Kanaryjskich. W efekcie nasze zapasy wystarczą nam jeszcze na jakiś czas.
Mathilde


Przed nami ostatnie 100 mil morskich. Za chwilę na liczniku zostaną dwie cyfry a to, po kilku tygodniach z czterema cyframi robi dużą różnicę.
Wiatr nam sprzyja i pod samym fokiem spokojnie posuwamy się do Bridgetown.
Przez ostatnie 24h często myślę o ostatnim długim rejsie w zeszłym roku kiedy to na 60 mil morskich przed celem – Brisbane w Australii, byliśmy zmuszeni ewakuować się na inną jednostkę. Wtedy wieczorem już klepaliśmy się po plecach gratulując sobie nawzajem że prawie dopłynęliśmy...
Pewnie ten rejs jest w jakimś stopniu moją auto-terapią i to dobrze działającą bo nie mam żadnych obaw ani fobii. Fakt, patrzę do zenz dwa razy dziennie i sprawdzam czy moje pompy działają. To pewnie mały tik nerwowy którego się już nie pozbędę.
2060 mil morskich w niecałe 15 dni to całkiem przyzwoity wynik. Płynelismy bezpiecznie, nie dając nigdy za dużo żagli. Nie mieliśmy żadnych depresji a szkwały były raczej tylko symboliczne. Łódka sprawiła się świetnie i złapaliśmy kilka ryb. Wszyscy są zdrowii i jedyne co użyliśmy z apteczki to płyn dezynfekującu do pupy Manoe. Wręcz mógłbym zaryzykować mówiąc że ten trawers był raczej w kategoriach mało ekscytujących. Na pewno nie zdażyło się nic co trafi do wieczornych opowieści – jak np. nasz dzień w Essauira...
Szczerze życzę wszystkim rodzinom (a w zasadzie, generalnie wszystkim żeglarzom) żeglującym po oceanach świata właśnie takich „nudnych" trawersów.
A teraz ostania szybka runda po zenzach i przygotowujemy się na ostatnią noc. Jutro będziemy wszyscy mogli spać w tym czasie – to chyba cieszy nas aktualnie najbardziej.
Dobranoc.
Marcin

1 commentaire:

  1. Et ben tout se passe bien! Plus de mal de mer,du poisson frais à volonté,que demander de plus...;-)
    Nous sommes à Mar del Plata avec nos amis ,on va y passer le reveillon.
    Bonne année 2016 à tout l'équipage!!!
    Bisous
    Lise

    RépondreSupprimer